Dzień Babci i Dziadka
„Niby nic, a tak to się zaczęło,
niby nic zwyczajne pa, pa, pa,
jest w orkiestrach dętych jakaś siła,
a to było tak:”
Babcia wcześnie dzisiaj wstała,
włoski pięknie uczesała,
dziadzio jej wtórował, krawat przygotował,
buty nawet wypastował.
Gdy dziesiąta się zbliżała
szkolna dziatwa już czekała.
Przecież ta gromadka
kocha Babcię, Dziadka
-wcale nie jest to zagadka.
O tym, co się potem działo
nawet echo nie słyszało.
Babcia była piękna, młoda.
Dziadzio miły i uroczy
patrzył na jej piękne oczy.
Zerkał również na kolana
i wybrzmiała znów Dajana.
-Czy to czary w szkole, w klasie?
-Może ktoś nas przeniósł w czasie?
-Nie, to tylko są wspomnienia.
Przecież życie wciąż się zmienia.
Dziadziuś też się zmienił troszkę
od dnia, gdy dał Babci broszkę.
Ale kiedy rano wstanie, pyta:
Jak się masz, kochanie?
Babcia (a jest w niej ogromna siła)
chętnie by z Dziadziem zatańczyła.
A, że czasami bolą ją nogi,
woli ulepić wnukom pierogi.
I chociaż to wysiłek wielki,
bywa, że wnuki wolą żelki.
I tak od dawnych czasów zarania
Dziadkowie służą do rozpieszczania,
Babcie natomiast do gotowania.
To taki żarcik, bo rymu brak.
I w naszych scenkach też było tak.
Dziadzio dobrą miał żonę,
która smażyła pyszne mielone,
a on w tym czasie liczył… zielone.
Taka to była właśnie prywatka
dla Drogiej Babci, no i dla Dziadka.
Nie kłamię dzisiaj wcale, a wcale.
Potem na scenę wkroczyli drwale.
Jedna z czarownic (zresztą nie mała)
na miotle tu wylądowała.
Nie dość, że miła nie była ona
to jeszcze nie osamotniona.
Jaś i Małgosia, choć jeszcze mali
ani przez chwilę jej się nie bali.
Na leśnej ścieżce do słodkiej chatki
leżały pyszne czekoladki.
Nie będę chyba dłużej się trudzić.
Obszerne teksty mogą zanudzić.
Na koniec chłopcy i dziewczynki
wręczyli słodkie upominki.
Uśmiechów wokół nie brakowało,
więc pewnie wszystko nam się udało.
autor tekstu: Anita Wolicka